Jak co roku kilku twardzieli postanowiło zapolować na miętusy.
Pogoda była zamówiona: bezksiężycowa ciemna noc, w dodatku bez wiatru, bez deszczu i bez mrozu. Lekka mgiełka dodawała uroku nocnych łowów.
Wybraliśmy dogodne miejsce pod starymi drzewami, postawiliśmy gruntówki, rozpaliliśmy niewielki ogieniek.
Miętusy stawiły się punktualnie, prawie natychmiast – pierwsze tuż po postawieniu wędek. Nie były wielkie – wszystkie około trzydziestu cm.
W sumie złowiono ich pięć. Upodobały sobie zeszłorocznego zwycięzcę nocnych zawodów, Pawła Chrzanowskiego – złowił ich trzy, w tym także największego, 35 cm. Tak więc Paweł obronił tytuł mistrza.
A kto nie był, niech żałuje.